Niemal od początku swej nauczycielskiej kariery, Belfer zaczął eksperymentować z naturalnymi kuracjami. Odkąd począł się tym parać, nigdy poważniej się nie przeziębił. Zaś prawdziwym panaceum na nauczycielskie dolegliwości, prócz miodu i bomby z witaminy C w postaci syropu z czarnej porzeczki, okazał się czosnek i cebula.
Niestety, te dwie ostatnie rośliny nie przysparzają miłych westchnień, więc historyk starał się zażywać ich w dniach, w których nie prowadził lekcji. Lecz było to niezbyt możliwe w warunkach zatrudnienia na półtora etatu. Co prawda Belfer wietrzył często klasę, ale jak się okazało, to nie wystarczało…
– Proszę pana – zapytał któryś z uczniów wchodzących na lekcję – co tu tak pachnie kiełbasą?
– A bo grilla sobie rozbiliśmy – niewiele myśląc, odparł nauczyciel.
– Serio? W klasie?
– No na dworze jest trochę zbyt chłodno i deszczowo.
– A z nami pan też zrobi grilla?
– Chyba nie.
– Dlaczego?!
– Bo trzeciej „B” bardziej ufam. A wy jesteście za rozbrykani i jeszcze byście coś podpalili.
– No dobra…