Był chmurny i senny zimowy poranek. Historyk jak to się często zdarzało dyżurował wówczas na dolnym korytarzu. W pewnym momencie zauważył szereg siedzących na podłodze pod ścianą uczniów klasy pierwszej, z których każdy dzierżył w dłoni książkę.

– A co wy wszyscy dzisiaj z rana tacy zaczytani? Chyba pierwszy raz widzę was w takim stanie. Czyżby jakieś zaliczanie lektury?

– Taak… – odpowiedział mu cały chórek, w którego składzie był też pierwszoklasista siedzący na ławce, lecz nie z nosem w książce.

– A ty Pioter, już taki oczytany?

– Nie – z cwaniacką ignorancją odparł młodzieniec.

– Ty w ogóle kiedyś przeczytałeś jakąś książkę?! – z oburzeniem zapytała go jedna ze „zgrywusek”.

– Nie – tym samym tonem odpowiedział nieczytaty uczeń – ale za to nie mam pały.

– Jejku – westchnął, patrzący na to ze zdumieniem Belfer – to ja ci bardzo współczuję…

Tu padła salwa śmiechu, a zakłopotany pierwszoklasista usiłował się przez nią przebić z wyjaśnieniami, iż chodziło mu o ocenę niedostateczną, a nie o…

– Współczuję ci bardzo – powtórzył nauczyciel, jakby kontynuując tamto, przerwane śmiechem uczniów zdanie – że nie przeczytałeś żadnej książki.

* * *

Minął tydzień, albo dwa, a ów książkowy impotent – który należał do typu upierdliwych i nieznośnych gimbusiaków – znów dał się historykowi we znaki, i to na początku lekcji.

– Proszę pana, sprawdzi mi pan ocenę z biologii! – zaczął krzyczeć, jak oparzony.

– Nie sprawdzi – obojętnie, acz z nutką surowości odparł Belfer.

– Oj sprawdzi pan, bo chcę wiedzieć co dostałem z kartkówki!

– To się dowiesz u pani od i na biologii – w głosie nauczyciela dało się dostrzec rosnącą irytację, gdyż był w trakcie dopełniania jakichś dziennikowych formalności.

– Bo nie dam panu spokoju – zagroził historykowi z (szczególnie go irytującą) arogancją – jak mi pan nie sprawdzi, czy nie mam pały.

– Ty naprawdę masz z tym jakiś problem?… – rzucił prowokująco Belfer.

W tym momencie rozległo się w klasie: „Uuu!…” okraszone śmiechem. Wówczas upierdliwy pierwszak uniósł się tym i już miał zamiar protestować.

– Jeszcze jedno słowo – tym razem z groźbą wystąpił historyk – to wpiszę ci uwagę następującej treści: „Nagabuje nauczyciela, by ten sprawdził mu, czy nie ma pały”. Chcesz tego? Bo ja mogę ci to załatwić; wszak dziś jest czwartek.

Przypomnienie dnia tygodnia było w tym przypadku znamienite i nieraz używane przez Belfra w stosunku do tego pierwszoklasisty, bowiem – dziwnym trafem – dostawał uwagi od swego historyka właśnie w czwartek. Co zaś się tyczy groźby, to okazała się ona całkowicie skuteczna, gdyż uczeń zamilkł natychmiast, kwitując wszystko zagniewaną miną.